Cześć!
Nawet nie wiem, kiedy zleciały te dwa lata nieobecności na blogu, ale życie czasami rządzi się swoimi prawami i niektórych rzeczy nie jesteśmy w stanie przeskoczyć. Mam nadzieję, że ktoś jeszcze zerka tutaj i szuka pocieszenia wśród kocich zdjęć i wpisów, bo statystyki podpowiadają mi, że tak właśnie jest :)
Kontynuując moją ulubioną serię na blogu z okazji powrotu mam dla Was krótki wpis o jakże krótkim spotkaniu z pewną kicią.
Oczywiście nasze spotkanie miało miejsce w okolicach mojego miejsca zamieszkania, toteż tym przyjemniej było wracać do domu, wiedząc, że w okolicy żyje taki kotek.
Koteczkę spotkałam w kwietniu tego roku, co można łatwo wywnioskować po aurze, jaka panuje na zdjęciu. Akurat wtedy kwitła magnolia, więc nic dziwnego, że miałam przy sobie aparat. Dobrze się złożyło :)
Zobaczcie, jak pięknie się prezentowała! Te kolory, zapach, pogoda towarzysząca temu dniu - wszystko było takie, jak miało być.
Kicia była dość nieśmiała, nie miała ochoty na przytulasy ani mizianie. Wydaje mi się, że mogła być chora lub starsza. Ale i tak się przecież zdarza - a kota do głaskania się nie zmusi. Szanując jej prywatność, zrobiłam kilka zdjęć i odeszłam. To już #14 spotkanie, które mam udokumentowane, a jeszcze kilka z nich czeka w archiwum na publikację.
Dobrze, że nie zapomniałam, jak zalogować się na bloga, po takiej przerwie przyznam szczerze, że nie było łatwo się rozkręcić, ale pisanie o kotach to sama przyjemność :)
Wymiziajcie swoich podopiecznych, dajcie extra smaczka ode mnie i oczekujcie kolejnego wpisu na blogu, bo kto wie, może Was czymś zaskoczę :)